niedziela, 21 września 2014

Rozdział 1

*Justin*
Limuzyna stanęła na światłach. Szlag. Niech szofer zawiezie już mnie do tego cholernego hotelu! Chcę być sam. 
Przez szybę w samochodzie zauważyłem kiosk i wystawione gazety. Przyjrzałem się jednej z nich. Byłem na okładce, a nad moim zdjęciem nagłówek: "JUSTIN BIEBER PRZYŁAPANY NA PALENIU MARIHUANY!". Zamknąłem oczy. Uwolniłem z nich kilka łez, które zaraz otarłem. Awantura sprzed miesiąca. 
Tak, jestem Justin Bieber. Tak, paliłem marihuanę. Tak, pobiłem paparazzi. Tak, rzuciła mnie Selena Gomez. Tak, cierpię. 
Limuzyna ruszyła. Nareszcie. 

*Lilly*
- Lilly, Lilly, pośpiewasz ze mną? - spytała moja młodsza siostra Nicole i spojrzała na mnie tymi swoimi uroczymi oczkami. Spojrzałam w jej stronę, uśmiechnęłam się i spytałam:
- A co chcesz śpiewać?
- "Be Alright"! - krzyknęła. 
- No to dobrze - odpowiedziałam. Cudownie jest mieć taką uroczą siostrzyczkę, która jest Belieber. 
Zaczęłyśmy śpiewać. Na początku się śmiałyśmy, ale po chwili uśmiech zszedł mi z twarzy.
- Be Al... Lilly, co jest? - spytała Nicole. 
- Nic, nic... - odparłam.
- Be Alright... - tak, oszukuję Nicole. Ale to przecież dziecko, ma dopiero 8 lat! Nie zrozumie, mimo tego, że jest Belieber. Co prawda też bardzo to przeżyła, ale nie chcę jej dalej truć, kiedy jest szczęśliwa.
Prawda jest taka. Nazywam się Lilly Vega, mam 17 lat, jestem Belieber od czasu Kidrauhla. Justin jest jednym z dwóch sensów mojego życia (drugim jest Nicole), on uratował mi życie (naprawdę!), kocham go, jestem mu wdzięczna, bronię go, poświęcam się dla niego. Mieszkam w Roseville - bardziej rozwiniętej wiosce położonej kilka kilometrów od Los Angeles. Za dwa dni Justin ma koncert w LA, a ja i Nicole nie pojedziemy, bo nie mamy biletów. Jesteśmy zbyt biedne. Zwykły biley koszuje 300$. 300$! Nie stać nas. 

*Justin*
Nareszcie w hotelu. Skuliłem się na łóżku i zacząłem płakać. Płakać z bólu i bezsilności. Zacznę od początku. Scooter zaaranżował spotkanie z Seleną Gomez. Była - jest! - piękna i mądra. Tak bardzo ją kocham... Byliśmy parą. To mnie uszczęśliwiało, dodawało sił. Ale ona mnie rzuciła. A potem wróciła. I znów rzuciła. Teraz jestem sam. Tak bardzo cierpię. Wyznała mi, że nigdy mnie nie kochała i była ze mną tylko dla sławy. Dla sławy... Nie kochała mnie... Jezu, jak to boli! Teraz nie płaczę, wyję. Wracając. Aby odreagować ból zapaliłem marihuanę. Chciałem zapomnieć. To było głupie, ale na chwilę byłem szczęśliwy. Potem pobiłem tego cholernego paparazii. Poniosły mnie nerwy, zapłaciłem odszkodowanie, przeprosiłem. Co nie zmienia faktu, że wszystko się posypało. Selena bawi się w najlepsze, moi przyjaciele - Ariana i Ryan - się ode mnie odwrócili, Scooter robi mi wyrzuty, mama wysyła na odwyk... A ja potrzebuję tylko miłości. Tego, żeby ktoś mnie pokochał. Czy to naprawdę tak wiele?
Właściwie, Selena nigdy nie wykazywała mną zbyt wielkiego zainteresowania. Chyba, że media były obok. Tak to nigdy nie chciała się całować, przytulać, rozmawiać. Nie reagowała, kiedy byłem smutny. Nigdy nie przepraszała po kłótni. Bawiła się mną. A ja, zaślepiony miłością, uparcie wszystko jej wybaczałem. Dla mnie była aniołem, przepięknym ideałem.
Niech ktoś mnie przytuli! Niech ktoś mi da buziaka! Niech ktoś mnie pokocha! Czy ja naprawdę o tak wiele proszę?! 
TRASA KONCERTOWA. 
Następny koncert: Za dwa dni.
Miejsce: Los Angeles.

1 komentarz: